Małżeństwo
Pozornie Spokojny Mąż nosił w sobie piekło i agresję Wiernej Żony. Jednak o tym nie wiedział. Dlatego zginął.
Wierna Żona bardzo długo opłakiwała nagłe odejście Spokojnego Męża. Wszak był to ten jedyny – niezastąpiony. Partner “do tańca i do różańca”, z którym można się było pokazać i jak drogocenną rzeczą – pochwalić.
Bliski wyborem, Wiernej Żony pierwszy i ostatni, wybranek.
Wierna Żona Pozornie Spokojnego Męża – poniewierała. Doceniła – kiedy straciła.
Zanim do niego po latach wielu dołączyła – (nieświadomie dla samej siebie) – już samotnie wychowując dzieci – w trudzie, jaki nieoczekiwanie stworzyła nowa sytuacja, funkcjonowała z matczynym oddaniem i Bóg wie skąd płynącą osobistą agresją.
Jednak i ją owa siła w końcu zabiła. To była długa agonia.
I się spotkali… Umiłowani Sakramentem Świętym we dwoje:
Kochana Mama, z kochanym Tatą.
Ukochani Dziecka Rodzice.
*
A Dziecko? – Zatroskany Przewodnik – zapytał.
*
Z Dziecka wyrosłe: Dorosłe,
Młode i jak Dziecko,
W stosownym czasie,
Dostało wsparcie z Góry,
Wtedy spokojem – zaistniało.
Dalej mogło iść już samo.