To COŚ
Jest bezpłciowe.
Zwie się Coś.
Bezimienne, niczym Oni.
Jakby Ktoś.
Drżące całe, szlochające,
Przestawione, przełożone,
Podzielone, pomnożone,
Przemęczone, wystraszone.
Odrzucone.
Silne – swoją bezwzględnością.
Mocne – własną niemożnością.
Chaotyczne – bezradnością.
Jego Wola – bez znaczenia, bo
Jej nie ma.
*
Przeszłości dziedziczonym śladem,
Z tajemnicą, ku przyszłości zmierzam.
W pogoni za Mitem, marzeniami kroczę
I broczę, krwi władzy – Ideą.
*
Wiatr mnie owiał,
Deszcz zamoczył.
W rzece Czasu Pędzącego
Zegar stanął, rozkruszyło lustro.
Dzisiaj życia się nie lękam.
Żyję wtedy, gdy współczuję,
Współpracuje, wspieram – widzę.
Nie, gdy pełzam i się żalę,
Nie gdy błagam, nie, gdy klękam.
*
Powoli,
Stopniami,
Jak drogą do nieba,
W świecie moim – wolnym,
Mocą zaistniałej Woli,
Inny obraz się rodzi:
Barwny, żywy – cichy i spokojny.
To Coś, jak Wir – Teraz.
A moje odrodzenie
Istotą Największego Daru,
Matki zrodzonej z Miłości.
I Ja, z jej Córką w parze.
Ona ze mną: Przyjaciółką
Kochanką, Partnerką i Mężatką,
Moją odpowiedzią…
*
Cudów – cud.
Z ciszy Punktu Zero
Uwolniony trud.
My!
Związek: Ciał, Słów i Dusz.
Małżeństwem – nie za karę, ale
W życia Darze.